Rzuć wszystko... i jedź w Bieszczady!

W ostatni weekend miałem okazję odwiedzić Bieszczady. Ten niewątpliwie jeden z najpiękniejszych, najdzikszych i najbardziej odludnych regionów Polski stał się ostatnio niezwykle popularny. Czyżbyśmy mieli do czynienia z zapowiadaną przeze mnie już od jakiegoś czasu reakcją na wielkomiejskie życie i „wygody” współczesnej cywilizacji?

Cóż… Muszę przyznać, że długo nie mogłem się do tej podróży przekonać, ze względu na pewne osobiste sprawy… Niemniej ostatecznie uległem pod namową mojego drogiego przyjaciela, który sam był w tym miejscu niejednokrotnie i powtarzał mi: „Słuchaj! Tam jest cisza, spokój, zdrowe i świeże powietrze, coś niesamowitego! Wielkie odludzie, nie to co ten męczący, wielkomiejski zgiełk… Chyba któregoś dnia rzucę wszystko i wyjadę tam na stałe!” No dobrze… Więc i ja spróbowałem, choćby po to aby udowodnić samemu sobie, że do życia na prawdziwym odludziu faktycznie się nadaję. Więc pojechałem i spróbowałem wyciszyć się z dala od głośnego Krakowa, w pewnej górskiej, glinianej chacie, pośród gór, lasów i kresowej społeczności, której czas z dnia na dzień płynie powoli… W skrócie muszę powiedzieć jedno – to było piękne!
Bieszczady to góry położone na południowo-wschodnich kresach Polski, nieopodal granicy z Ukrainą, a także wschodnią Słowacją. Ten lekki tygiel dało się odczuć od razu… Wielu ludzi (głównie starszych) mówiących typowo wschodnim akcentem, oraz prawosławne cerkwie na wsiach stojące w równej ilości, co i katolickie kościoły. Jednak wszędzie dookoła panował ład i harmonia. Żyjący z dala od wielkich ośrodków miejskich, zdrowi ludzie, trudniący się nieraz zwykłą uprawą ziemi i bardzo tradycyjnymi zawodami, takimi jak choćby produkcja węgla drzewnego w stojących co kilkanaście (maksymalnie kilkaset) metrów od siebie retortach. Osobiście miałem okazję poznać jednego z nich – sympatyczny, wąsaty pan z silnym, kresowym akcentem z wielką cierpliwością tłumaczył mi i moim znajomym cały proces produkcji tegoż surowca, oraz szczegóły swojej pracy, a także… niebotyczne różnice w cenie jakie daje koszt produkcji + drobny zarobek dla wytwórcy, a cena w sklepach na terenie całej Polski…
Wracając jednak do Bieszczad – miejsce to jest niewątpliwie wyjątkowe i urocze. Dookoła lesiste tereny – fakt faktem niebezpieczne ze względu na obecność wilków i żubrów, no ale.. natura to natura, nie jesteśmy na tej planecie sami. Pamiętajmy o tym! Wsie z kolei są słabo zaludnione, jednak nie wymarłe… Naturalnie mamy tam i miejsca tętniące życiem, aczkolwiek zwolennicy odludzi z radością znajdą tam dla siebie wiele przestrzeni. Nawet gdyby takowych osób przybyło w znacznej ilości. Z resztą wiele osób przybywa tam w ostatnim czasie (jak pisałem na początku) jedynie na krótki wypoczynek - kilka dni, lub choćby weekend. A to rozwija turystykę, która napędza gospodarkę regionu i pozwala jego mieszkańcom godnie żyć. Nie oszukujmy się – w XXI wieku nawet na wsiach mało kto utrzymuje się nadal z pracy na roli, lub tradycyjnego rzemiosła.

Cóż mam dodać na podsumowanie? Nie zapomnę nigdy tej sobotniej nocy, gdy zostawiłem wszystkich przyjaciół i znajomych w glinianej chacie za stołem, rozpaliłem na polu ognisko, a następnie samotnie wpatrywałem się naprzemiennie to w płomienie, to w gwieździste niebo, popijając leniwie piwo. Górską ciszę zamieniłem jednak – jak to mam w zwyczaju – na muzykę rosyjskiej Arkony i Wardruny. Siedziałem tak przez pół nocy i kontemplowałem nad sobą, oraz swoim życiem. A wtedy i również mnie dopadła ta dzika, lecz wcale niegłupia myśl… A może by tak rzucić wszystko i kiedyś wyjechać w Bieszczady na stałe…? Przecież i podówczas mój krótki wyjazd spowodował nagłe i niekontrolowane porzucenie wielu „pilnych” obowiązków – niemniej był tego warty!
Czy na stałe, czy na chwilę – kiedyś w Bieszczady wrócę na pewno. A na tą chwilę mogę polecić taki wyjazd innym. W szczególności tym niezdecydowanym, zatwardziałym mieszczuchom, którzy na co dzień gniją w blokach, obserwują giełdowe spadki i gonią za karierą, robiąc z siebie i swojego otoczenia większą dzicz niż ta, którą odnajdziemy pośród bieszczadzkich pól i lasów.

Komentarze