Czołem Wielkiej Polsce! My chcemy... Boga? Serio?!

Dziś obchodziliśmy w Polsce Dzień Niepodległości – 99 rocznicę jej odzyskania po 123 latach zaborów. W związku z tym mięliśmy w naszej Ojczyźnie wiele obchodów, począwszy od oficjalnych, państwowych z udziałem wszystkich oficjeli i władz Rzeczypospolitej, na czele z Prezydentem w Warszawie na Placu Piłsudskiego, w których uczestniczył nawet… Donald Tusk - i pięknie został podczas nich wygwizdany :) Ja sam również wywiesiłem tego dnia flagę i to z najwyższego okna w domu.

Innym, ważnym aspektem był organizowany już od kilku lat przez środowiska nacjonalistyczne Marsz Niepodległości w Warszawie. Inicjatywę tego typu bardzo popieram. Byłem 2 lata temu na podobnym wydarzeniu – Marszu Wolnej Polski w Krakowie. Jednak Marsz ten od dawna budzi kontrowersje. Gdy Polską rządziło PO dochodziło do licznych aktów rozboju i prowokacji. Dziwnym trafem nie zdarzają się już od kiedy tej partii nie ma u władzy... :) W tym roku więc nic złego również się nie wydarzyło, jednak jak zawsze pewne kontrowersje się pojawiły. I to… Wśród samych nacjonalistów!

Hasło tegorocznego marszu "My chcemy Boga" było wybitnie nietrafione. Ja sam jestem Polakiem, jestem patriotą i jestem nacjonalistą, ale nie jestem katolikiem! Rozumiem to, że Polska w roku 966 przyjęła chrzest i od tej pory należy do kręgu kultury chrześcijańskiej, a to pomaga w stawianiu oporu islamowi, czy komunizmowi. Doskonale rozumiem i popieram większość wartości chrześcijańskich, takich jak ochrona życia, czy po prostu szacunek do drugiego człowieka, miłowanie bliźniego, itd. Ano właśnie! Bliźni to nie tylko ten kto siedzi koło nas w kościele. Dla Polaka bliźnim powinien być drugi człowiek, który tak samo jak on wyznaje z dumą wartości patriotyczne i wspiera ideę nacjonalizmu.

Mamy XXI wiek, wśród nacjonalistów mogą być (i są!!!!!) katolicy, prawosławni, muzułmanie (tak, polscy Tatarzy, którzy żyją na naszych ziemiach od wieków i nic ich nie łączy z tym szambem które sieje zamęt na Zachodzie), ateiści, agnostycy, czy nawet sataniści! Nie wspominając już o rodzimowiercach i neopoganach, wśród których (tzn. nie wszystkich ale bardzo wielu z nich) nacjonalizm jest nieraz nierozerwalnym przekonaniem z ich uwielbieniem do Peruna (lub Thora, Odyna...). Ci ludzie też akceptują wiele zasad, które do naszego kręgu kulturowego wniósł katolicyzm, choć wcale nimi nie są.

Hasło religijne tegorocznego Marszu, które miało zrzeszać wszystkich patriotów to kiepski pomysł, bo ono nie zrzesza, a dzieli. Chyba, że przyjmiemy słowo "Bóg" jako alegorię prawicowych wartości, które wspólnie akceptujemy, bez względu na to czy ktoś z nas wielbi semickiego Boga, pradawny panteon Słowiański, czy też nie wierzy w nic ale popiera prawicowe zasady. Tylko, że wtedy trzeba to głośno powiedzieć. Bo generalnie, gdy przejrzałem komentarze na Internecie, głównie na stronie samego Marszu Niepodległości i jemu podobnych, zauważyłem, że wiele osób komentowało sprawę podobnie jak ja.


Oczywiście nie mam nic do tych, którzy w Dzień Niepodległości idą na Mszę Świętą, nie mam NIGDY nic do tych, którzy noszą krzyże, przeżegnają się nawet bez okazji, itd. Ale po pierwsze niech szanują przy tym to, że inni ludzie wybrali odmienną drogę duchową (bo naprawdę tego typu nacjonalistów jest mnóstwo!). A po drugie niech każdy z nas zachowa religię dla siebie. W taki dzień jak ten szczególnie powinniśmy eksponować patriotyzm i tylko i wyłącznie patriotyzm (noo i nacjonalizm..), bo to nas łączy. A to co może podzielić zachowajmy gdzieśtam w głębi dla siebie!

To, że nie jestem katolikiem nie czyni mnie ani czerwonym, ani laikiem! Marsz nacjonalistów zrzesza rokrocznie wielu ludzi, którzy rozumieją, że homoseksualizm jest chorobą, że multikulturalizm to zagłada Starego Kontynentu, że tradycja, kultura i rodzina to wartości, które musimy strzec i je pielęgnować. Dzielenie nacjonalistów, czy po prostu patriotów – ludzi, którzy chcą własnego, niepodległego państwa działającego dla dobra WŁASNEGO Narodu – za pomocą haseł odwołujących się do przekonań niezwiązanych z czymś niezwiązanych z nacjonalizmem i dobrem Ojczyzny, z czymś co pasuje już tylko do pewnej części (nie ważne czy większościowej czy mniejszościowej) to naprawdę kiepski pomysł.

Pan Prezydent Andrzej Duda powiedział dziś kilka niezwykle ważnych słów, do których mam nadzieję i kiedyś nacjonaliści dojrzeją (przynajmniej ta chwilowo „niereformowalna” część z nich), oraz inne opcje, czy ugrupowania i ogólnie cały nasz wspaniały, dumny Naród. Słowa te brzmiały: Ich nazwiska niech będą w naszej historii zawsze wypisane złotymi zgłoskami: Marszałka Józefa Piłsudskiego, Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Daszyńskiego, Wojciecha Korfantego - to ci, dzięki którym niepodległość wróciła. Czy byli zjednoczeni? W myśli o wolnej Polsce - tak. Myśl o wolnej Polsce niepodległej, naszej, była ponad wszystkim. Czy się lubili, czy darzyli się sympatią? Chyba nie. Dzieliły ich wielkie polityczne podziały, dzieliły ich podziały idei, dzieliły ich poglądy. Czy się szanowali nawzajem? Sądzę, że tak. Sądzę, że szanowali się mimo różnic poglądów.

I zaznaczę na koniec, że nie jestem ani wyborcą, ani zwolennikiem PiS-u. Po prostu Prezydent, do którego mam neutralny stosunek (i szacunek jako do Głowy Państwa, nic więcej) powiedział coś o czym powinno mówić się od dawna, a raczej już nie tylko mówić, a w końcu wcielić w życie! Bo Polska jest naszym wspólnym domem i nasz Naród jest wielką „rodziną”! Tych którzy dbają o te wartości, żadne inne nie mają już najmniejszego prawa nigdy podzielić!


Czołem Wielkiej Polsce!

Komentarze