Islandzcy piłkarze jadą na Mundial!

No i stało się… Wikingowie jadą na mundial!!!

Íslenska karlalandsliðið í knattspyrnu, czyli nic innego jak reprezentacja Islandii w piłce nożnej wywalczyła tego wieczoru pierwszy w swojej historii start na Mistrzostwach Świata. Faktem jest, że awans Wikingów to nie jakaś wielka sensacja, a to dlatego, że nieco ponad rok temu występowali na Mistrzostwach Europy, podczas których doszli aż do ćwierćfinału, pokonując po drodze m.in. reprezentację Anglii. Niemniej… Równie dobrze mogło tak być, że chłopakom na turnieju we Francji się „fartło” tak samo jak kiedyś Grekom, którzy w 2004 roku wygrali Euro, a potem wrócili do byle jakiego poziomu gry i nigdy więcej od tamtego czasu na piedestale nie stanęli. I to właśnie miały wykazać te eliminacje – gdzie w grupie przeciwko Wikingom walczyły między innymi takie drużyny jak Turcja, Ukraina, czy zdecydowany faworyt – Chorwacja (mogąca pochwalić się piłkarzami występującymi na co dzień w Realu Madryt czy Juventusie Turyn). Jednak Islandczycy zanotowali jedynie dwie porażki, a pozostałe mecze wygrali i to w większości w pięknym stylu.
O tym jak fenomenalnym zjawiskiem jest siła islandzkiej drużyny narodowej (zajmującej obecnie 22 miejsce w rankingu FIFA) jest fakt, że w kraju tym mieszka zaledwie… 330 tysięcy mieszkańców. Tu mała ciekawostka: 84,4% populacji to Islandczycy, a 2,8% liczy sobie najmniejsza mniejszość narodowa, jaką są… Polacy! W czasie Euro 2016 islandzcy kibice, którzy przybyli do Francji dopingować swoją drużynę, stanowili… 10% populacji całego kraju!
Sama wyspa znajduje się tuż pod kołem podbiegunowym, co oznacza, iż przez zdecydowaną większość roku jest tam niezwykle zimno. Niemniej w przeciągu ostatnich kilku lat Islandczycy zainwestowali w podgrzewane, halowe boiska – jak widać efekt był piorunujący.


Wbrew powszechnej opinii islandzka drużyna narodowa to nie amatorzy – najlepsi zawodnicy z ich kadry grają m.in. w takich klubach jak Udinese, Everton, FC Nantes, Aston Villa, czy FK Rostov. Wielu z nich występuje także m.in. w klubach szwedzkich, czy nieco słabszych drużynach wyspiarskich. Niemniej takich piłkarzy ta przepiękna, nordycka wyspa nie wychowała wielu. A brak rezerw to spory problem, któremu mimo wszystko daje rady sprostać… dentysta! Tak, trener islandzkich piłkarzy dorabia jako dentysta! Więc może jednak w jakimś stopniu są pół-amatorami…?
Tak czy inaczej siła islandzkiej reprezentacji piłkarskiej i jej start na przyszłorocznym mundialu to niesamowite zjawisko dla kraju, który jak do tej pory w sporcie znany był jedynie ze względnie dobrej drużyny szczypiornistów, a ogółem w świecie z garstki artystów muzycznych, takich jak Björk, czy Sigur Rós. Osobiście znam jeszcze dwa zespoły blackmetalowe – Svartidauði i Naðra, oraz jeden post-metalowy: Sólstafir. Do tego znana mi jest garstka islandzkich ludzi kina i kilka dobrych produkcji z tamtego kraju (o jednym – Barany: Islandzka opowieść pisałem nawet na tym blogu), jednak wynika to już bardziej z mojej osobistej skandynawofilii i fascynacji kulturą nordycką, niż ogólnej ich popularności… Musiałem o tym wspomnieć, gdyż drugi dzień pod rząd piszę tu o piłce nożnej i choć wczoraj wyjaśniałem, że jestem amatorem tego sportu, to jednak dorzuciłem przynajmniej tym razem co nieco na temat moich „koronnych” zainteresowań – co by sobie ktoś ze zgrozą nie pomyślał, że przekształcam tą stronę w blog piłkarski :)

Cóż… Wielkim widowiskiem będzie oglądanie na mundialu w Rosji charakterystycznego rytuału islandzkich kibiców (zaczerpniętego podobno od polskich szczypiornistów…), oraz miejmy nadzieję, że i również fenomenalnej gry samych piłkarzy. Brazylijczycy, inni Latynosi i wszyscy pozostali, którzy jadą do Rosji - strzeżcie się! Z Europy nadciągają głodne pucharu potęgi! Serio…
Jakbym miał obstawiać finał: Polska – Islandia! I my wygramy :D

P.s. Znowu mam w głowie głos ich szalonego komentatora

Komentarze