Wszystkich Świętych vs. Halloween vs... Dziady!

Już od kilku, lub nawet i kilkunastu lat jednym z głośniejszych efektów globalizacji w Polsce jest coroczny konflikt, odbywający się zawsze jesienią, na przełomie października i listopada. Obchodzone jest bowiem wtedy tradycyjne dla większości Polaków święto zwane przez Kościół Dniem Wszystkich Świętych. Jednak dzień wcześniej, za Oceanem Amerykanie obchodzą coś, co wielu tradycjonalistów w naszym pięknym kraju nazywa parodią tegoż święta – Halloween.

W związku z tym rokrocznie polski Internet zalewany jest postami ultrakatolickich użytkowników i organizacji propagujących hasła typu „Halloween? Nie, dziękuję. Obchodzę Wszystkich Świętych”, lub „Znowu małpujesz Amerykanów? A znicz na grobie Babci zapaliłeś?”, itd.
Jednocześnie wiele klubów, pubów i innych lokali rozrywkowych nieraz już z kilkutygodniowym wyprzedzeniem promuje za pomocą plakatów i wydarzeń na Facebooku coraz liczniej i huczniej organizowane imprezy halloweenowe na które zapraszają nieraz za pomocą specjalnie przygotowanych na ten dzień promocji, zachęcając do „mrocznych” przebieranek na swoje imprezy, lub nieraz jednoznacznie informując, że są one na danym wydarzeniu wręcz obowiązkowe.
Ponadto coraz częściej w polskich szkołach organizowane są halloweenowe dni podczas których dzieci i młodzież przystrajają specjalnie klasy, przebierają się, a czasem i na niektórych zajęciach tworzą lampiony dyniowe, zwane popularnie w krajach anglosaskich Jack o’ Lantern. Naturalnie wszystko za zgodą dyrekcji tychże edukacyjnych placówek. Nie wspominając o licznych domówkach halloweenowych obchodzonych wspólnie z przyjaciółmi, a czasem i nawet w gronie rodzinnym.
Sukcesywny wzrost popularności takich zabaw łatwo zmierzyć w dzisiejszych czasach za pomocą publikowanych kolejnego (a czasem nawet już tego samego) dnia zdjęć na Facebooku pełnych wymalowanych twarzy, poprzebieranych postaci i sal, lub pokojów wystrojonych papierowymi nietoperzami, oraz świecącymi „głowami” z dyni. Już od co najmniej kilku lat widuje się przy tym wzrost sprzedaży dyń pod koniec października, a wytwarzanymi z nich lampionami coraz częściej ozdabia się nawet sklepy i inne lokale użytku publicznego.
Polacy przywykli już do rozmaitych promocji i wszechobecnych bilboardów zachęcających do zakupu zniczy na Święto Zmarłych w poszczególnych sieciach sklepowych, jednak od jakiegoś czasu wraz z nimi w coraz częściej widuje się także oferty zakupu najróżniejszych gadżetów służących do wystroju i maskarady na Halloween. Wydawać by się więc mogło, że o ile w sferze społecznej dostrzegamy konflikt tych dwóch świąt, o tyle w biznesie żerującym na naszych potrzebach (nieraz poprzez podświadome kreowanie ich w naszych głowach – pamiętajmy o tym!) istnieje najczęściej spokojna i pokojowa koegzystencja.

Ciekawą rzeczą jest natomiast, iż w związku z tym konfliktem pojawiają się nie tylko głosy namawiające do koegzystencji obu świąt – wszak Halloween świętuje się 31 października, a Wszystkich Świętych dopiero dnia następnego, więc w czym problem? – ale i coraz częściej takie, które negują oba te święta na rzecz trzeciego – naszego rodzimego.
Dawno już bowiem przeciętny Polak zapomniał, iż celebrowanie Dnia Zmarłych wywodzi się z potrzeby zastąpienia przez Kościół nie tylko celtyckiego Samhain (z którego pochodzi zamerykanizowane Halloween) ale i naszego słowiańskiego święta Dziadów. I tu do głosu dochodzi trzecia droga, reprezentowana najczęściej przez rozmaite rzesze neopogan, rodzimowierców i innych zwolenników propagowania zapomnianych tradycji, którym daleko zarówno do amerykańskiej globalizacji, jak i tradycyjnego od ponad tysiąca lat w Europie chrześcijaństwa. I choć zwolennicy Dziadów są najmniej liczną i przez to najcichszą grupą z całej tej trójki to zapomnieć o nich nie można, choćby ze wzglądu na fakt, że z roku na rok jest o nich coraz głośnej, a w polskim Internecie nie da się nie natrafić na publikowane zawsze końcem października wpisy, obrazki i memy krzyczące do nas z oburzeniem „Halołin sralołin – wolę Dziady!”, lub zaczerpnięte od chrześcijańskich internautów, jawnie ich przy tym parodiujące (lecz w sposób mądry i dający do myślenia): „Znowu małpujesz Rzymian? A ulałeś Babci miodu?”.
O zwolennikach Dziadów nie można zapominać także za względu na fakt, iż rzadko kiedy skłonni są do koegzystencji zarówno ze zwolennikami halloweenowej maskarady jak i zadusznego patosu chrześcijan. Bowiem osobiście coraz częściej widuję ludzi którzy idą w dniu 31 października na przebieraną zabawę, a dzień później z zadumą palą znicze na grobach swoich zmarłych bliskich, nie widząc najmniejszego problemu pomiędzy celebrowaniem dzień po dniu obu tych rzeczy. Z kolei ci, którzy decydują się na celebrację, lub choćby bierne popieranie tradycji Dziadów wydają się być wedle – zaznaczam wyraźnie – moich osobistych obserwacji najmniej ugodowi i skłonni do koegzystencji z którymkolwiek z dwóch znacznie bardziej popularnych świąt.

Jakie jest moje osobiste zdanie? Cóż, jak już wspominałem znam osoby celebrujące zarówno Halloween, jak i Wszystkich Świętych, lub – rzadko bo rzadko, ale jednak – Dziady i Wszystkich Świętych, lub Dziady i Halloween. Nie ukrywam, że najbliżej jest mi – zwolennikowi rodzimej wiary - do celebracji Dziadów, jednak (w przeciwieństwie do znacznej większości prawdziwych, zatwardziałych neopogan) nie widzę problemu w wyjściu na imprezę halloweenową, jednocześnie następnego wieczoru na tradycyjną celebrację Dziadów, a po wszystkim zapalenie zniczy na grobach bliskich.
Naturalnie każdy powinien obchodzić to do czego mu najbliżej, lecz nie widzę problemu w celebracji każdego z tych świąt po trochu i nie uważam tego za rozchwianie poglądowe, czy tym bardziej pozerstwo. Wielu radykalnych i zagorzałych zwolenników poszczególnych świąt za takie podejście zmieszałoby mnie z błotem, znienawidziło i wyklęło, jednak wierzę, że w XXI wieku rodzi się coraz więcej ugodowców, bo osobiście dość mam konfliktów, kłótni, przekomarzań i co najgorsze walk na tym tle. Nie mówię tu o mieszaniu świąt i osobiście odradzam stawianie lampionów dyniowych na cmentarnych nagrobkach, lub bezczeszczenie rodzimowierczych ognisk poprzez przybycie na nie w stroju wampira, czy czarownicy, jednak nie neguję obchodzenia każdego z tych świąt po trochu, po kolei (najlepiej każdego wieczoru po jednym), jeśli ktoś ma właśnie takie podejście, ani także skupieniu się wyłącznie na celebracji jednego z nich, gdy pozostałe uważamy za głupie lub niewłaściwe bez zbędnego negowania, szczucia i obrażania pozostałych.

Głęboko wierzę, że z roku na rok koegzystencja wszystkich trzech świąt będzie bezproblemowo postępować, a zagorzali zwolennicy celebracji tylko jednego z nich będą w okresie przełomu października i listopada skupiać się wyłącznie na tym co uważają za słuszne dla siebie, bez nikomu niepotrzebnego krzywego spoglądania na pozostałych.

Komentarze