Niedawno mieliśmy pewne drobne, lecz straszliwie popularne święto. Dla większości ludzi 6 grudnia, zwany powszechnie „mikołajkami” to bardzo wesoły i szczęśliwy dzień. Tego dnia od postaci zwanej Świętym Mikołajem docierają prezenty dla dzieci… nie, wcale nie na całym świecie. Nawet nie w całej Europie.
W Wielkiej Brytanii, oraz w pozaeuropejskich krajach anglosaskich (USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia) „Santa Claus” zjawia się w Wigilię Bożego Narodzenia. Pewien ewenement stanowi Słowiańszczyzna wschodnia, na czele z Rosją, gdzie podarunki wręcza Dziadek Mróz (ros. Дед Мороз), mający do pomocy urodziwą Śnieżynkę (ros. Снегурочка) :) Mrauu… Czy to nie lepsza wersja niż brodaty facet w towarzystwie bandy krasnali, lub elfów? Spokojnie, spokojnie – nikogo nie obrażam, a do genezy skrzatów-pomocników dojdziemy później. Ciekawe jest, że ów Dziadek zjawia się dopiero w okresie noworocznym, co troszkę przypomina tradycję hiszpańską, w myśl której Mikołaj odwiedza dzieciaki dopiero podczas święta Trzech Króli. Tego typu lokalnych odpowiedników Mikołaja, czy zmienionych dat i detali pełno jest de facto wszędzie – na ten przykład moi znajomi z ziemi lubuskiej nigdy nie słyszeli o Aniołku, który w wieczór wilijny obdarowuje prezentami dzieci w moich rodzimych Beskidach – u nich robi to Gwiazdor, o którym ja sam wiem tyle co nic. Jednak skąd się to w ogóle wzięło?
Lekcję historii i mitologii podzielimy na dwie części: wpierw o chrześcijańskim Świętym Mikołaju…
Mikołaj z Miry, święty kościoła katolickiego i prawosławnego wg. średniowiecznej hagiografii żył na przełomie III i IV wieku n.e. Owiany był licznymi legendami w których przedstawiano go jako człowieka hojnego i dobrodusznego – m.in. oddał cały swój majątek biednym i potrzebującym. Najsłynniejsza, krążąca na jego temat historia głosi, iż pewnej nocy wrzucił przez komin do domu nędzarza trzy sakiewki z pieniędzmi. Nędzarz ten posiadał trzy córki, które gotowy był oddać do domu publicznego. Sakiewki wpadły do pończoch i trzewiczków, które owe córki umieściły przy kominku dla wysuszenia. Stąd w krajach, gdzie w powszechnym użyciu były kominki, powstał zwyczaj wystawiania przy nich bucików lub skarpet na prezenty. Zwyczaj ten często widzimy np. w amerykańskich filmach :) Ten i wiele innych uczynków sprawiły, iż święty z Miry stał się pierwowzorem postaci rozdającej prezenty dzieciom. Zmarł w dniu 6 grudnia 345, lub 352 roku – stąd „mikołajki” w tenże właśnie dzień. Przedstawiany był (i po dziś dzień jest w Kościele) jako starzec z okazałą brodą w infule i z pastorałem w ręku. W istocie, postać ta stała się wodą na młyn dla Kościoła chrystianizującego Europę Północą w której zarówno zwyczaj wręczania prezentów o całkiem podobnej porze roku, jak i ikona samego darczyńcy istniały na długo przed pojawieniem się w Skandynawii jakiegokolwiek misjonarza…
Ludy nordyckie wierzyły, iż podczas święta Jule (obchodzonego 23 grudnia) ich naczelny bóg Odyn, zwany też Wszechojcem (ang. Allfather, od Yulefather – rozumiemy o co chodzi ;) ) przemierzał świat na ośmionogim koniu Sleipnirze, wysłuchując ludzkich życzeń i przysiąg jakie dla niego składali. Jeśli przysięgi zostały później spełnione, on w zamian spełniał życzenia. Sam bóg przedstawiany był przez swych wyznawców najczęściej jako jednooki starzec z brodą, dzierżący włócznię. Ludy południowogermańskie przedstawiały go często jako wędrowca w spiczastym kapeluszu i z laską w ręku (niezwykle łatwe do zastąpienia przez infułat i pastorał, czyż nie?).
Schrystianizowani Duńczycy jako pierwsi pogodzili gromowładnego Odyna ze świętym Mikołajem, tworząc postać zwaną Stinerklass. Jeździł on nad dachami ludzkich domostw (niczym Odyn) i wrzucał do kominów prezenty (niczym Mikołaj z Miry). Co ciekawe ośmionogi koń Slepinir, którego dosiadał został zastąpiony przez osiem reniferów ciągnących sanie dopiero… w XIX wieku!
Również do XIX wieku w Skandynawii prezenty w dzień wigilijny dostarczał… kozioł, który wiąże się z nordyckimi wierzeniami. Tanngrísnir i Tanngnjóstr były dwoma kozłami, które ciągnęły rydwan Thora, syna Odyna. W jaki sposób Skandynawowie to powiązali? Nie wiem. Wiem za to, że w Skandynawii przez wiele wieków po chrystianizacji Święty Mikołaj przybywał nieraz z kozłem, a po dziś dzień w Szwecji tradycyjną ozdobę stanowi wykonywany najczęściej ze słomy bożonarodzeniowy koziołek. Ma to spory związek z przerażającą postacią Krampusa, popularną w krajach południowogermańskich, która wedle ichnich wierzeń przychodzi zamiast Świętego Mikołaja do niegrzecznych dzieci.
Tu trzeba jeszcze krótko wspomnieć, iż nie tylko Święty Mikołaj z ośmioma reniferami, choinka, czy jemioła mają korzenie pogańskie. Skoro pisałem wcześniej o różnych odpowiednikach Mikołaja w Europie, to muszę przy okazji nadmienić jeszcze, iż w niektórych regionach Skandynawii prezenty przynosi dla dzieci trzynaście krasnali. Jak wspominałem wcześniej, obraz skrzatów, znanych nam w Polsce bardziej jako pomocników Świętego Mikołaja również ma swoje korzenie w przedchrześcijańskim folklorze ludów północy. Osobom szerzej zainteresowanym pogańskimi korzeniami Bożego Narodzenia polecam zeszłoroczny wpis świąteczny.
Na koniec nadmienię jeszcze dwie ważne rzeczy…
Po pierwsze my, jako Polacy, a co za tym idzie Słowianie powinniśmy pamiętać , że i u nas istniał zwyczaj obdarowywania się prezentami w okresie Szczodrych Godów (przypadających czasowo na ten sam moment co nordyckie Jule), a i pewne elementy Świętego Mikołaja (widoczne być może bardziej w rosyjskim Dziadku Mrozie) wywodzą się również z kultu Welesa. Historia jednak jest taka a nie inna – pierwsi chrystianizacji ulegli Germanie i to od nich Mikołaj-Odyn rozniósł się szerzej na całą resztę schrystianizowanego świata…
Po drugie: nie wspomniałem o folklorystycznej genezie Świętego Mikołaja takiego, jakiego znamy dziś – w czerwonym płaszczu, czapce z białym pomponem i z wydętym brzuchem. A to z tej racji, że genezy folklorystycznej ów wizerunek nie ma… Został on wymyślony i błyskawicznie spopularyzowany (zbyt szybko i zbyt szeroko…) w latach ’30 XX wieku przez… koncern Coca-Cola. Smutne, lecz prawdziwe.
Lekcję historii i mitologii podzielimy na dwie części: wpierw o chrześcijańskim Świętym Mikołaju…
Ludy nordyckie wierzyły, iż podczas święta Jule (obchodzonego 23 grudnia) ich naczelny bóg Odyn, zwany też Wszechojcem (ang. Allfather, od Yulefather – rozumiemy o co chodzi ;) ) przemierzał świat na ośmionogim koniu Sleipnirze, wysłuchując ludzkich życzeń i przysiąg jakie dla niego składali. Jeśli przysięgi zostały później spełnione, on w zamian spełniał życzenia. Sam bóg przedstawiany był przez swych wyznawców najczęściej jako jednooki starzec z brodą, dzierżący włócznię. Ludy południowogermańskie przedstawiały go często jako wędrowca w spiczastym kapeluszu i z laską w ręku (niezwykle łatwe do zastąpienia przez infułat i pastorał, czyż nie?).
Schrystianizowani Duńczycy jako pierwsi pogodzili gromowładnego Odyna ze świętym Mikołajem, tworząc postać zwaną Stinerklass. Jeździł on nad dachami ludzkich domostw (niczym Odyn) i wrzucał do kominów prezenty (niczym Mikołaj z Miry). Co ciekawe ośmionogi koń Slepinir, którego dosiadał został zastąpiony przez osiem reniferów ciągnących sanie dopiero… w XIX wieku!
Również do XIX wieku w Skandynawii prezenty w dzień wigilijny dostarczał… kozioł, który wiąże się z nordyckimi wierzeniami. Tanngrísnir i Tanngnjóstr były dwoma kozłami, które ciągnęły rydwan Thora, syna Odyna. W jaki sposób Skandynawowie to powiązali? Nie wiem. Wiem za to, że w Skandynawii przez wiele wieków po chrystianizacji Święty Mikołaj przybywał nieraz z kozłem, a po dziś dzień w Szwecji tradycyjną ozdobę stanowi wykonywany najczęściej ze słomy bożonarodzeniowy koziołek. Ma to spory związek z przerażającą postacią Krampusa, popularną w krajach południowogermańskich, która wedle ichnich wierzeń przychodzi zamiast Świętego Mikołaja do niegrzecznych dzieci.
Tu trzeba jeszcze krótko wspomnieć, iż nie tylko Święty Mikołaj z ośmioma reniferami, choinka, czy jemioła mają korzenie pogańskie. Skoro pisałem wcześniej o różnych odpowiednikach Mikołaja w Europie, to muszę przy okazji nadmienić jeszcze, iż w niektórych regionach Skandynawii prezenty przynosi dla dzieci trzynaście krasnali. Jak wspominałem wcześniej, obraz skrzatów, znanych nam w Polsce bardziej jako pomocników Świętego Mikołaja również ma swoje korzenie w przedchrześcijańskim folklorze ludów północy. Osobom szerzej zainteresowanym pogańskimi korzeniami Bożego Narodzenia polecam zeszłoroczny wpis świąteczny.
Po pierwsze my, jako Polacy, a co za tym idzie Słowianie powinniśmy pamiętać , że i u nas istniał zwyczaj obdarowywania się prezentami w okresie Szczodrych Godów (przypadających czasowo na ten sam moment co nordyckie Jule), a i pewne elementy Świętego Mikołaja (widoczne być może bardziej w rosyjskim Dziadku Mrozie) wywodzą się również z kultu Welesa. Historia jednak jest taka a nie inna – pierwsi chrystianizacji ulegli Germanie i to od nich Mikołaj-Odyn rozniósł się szerzej na całą resztę schrystianizowanego świata…
Po drugie: nie wspomniałem o folklorystycznej genezie Świętego Mikołaja takiego, jakiego znamy dziś – w czerwonym płaszczu, czapce z białym pomponem i z wydętym brzuchem. A to z tej racji, że genezy folklorystycznej ów wizerunek nie ma… Został on wymyślony i błyskawicznie spopularyzowany (zbyt szybko i zbyt szeroko…) w latach ’30 XX wieku przez… koncern Coca-Cola. Smutne, lecz prawdziwe.
Co kraj to obyczaj - liczy się idea i pamięć :-)
OdpowiedzUsuńPamięć o korzeniach ;) Jak najbardziej!
UsuńPozdrawiam!
Wow ale fajnie mi się czytało i wiele się dowiedziałam. ;)
OdpowiedzUsuńTo miło :) Zapraszam do siebie częściej ;)
Usuń