Jason Hunt vs. sprzedawcy: Gerard polemizuje

Niejaki Jason Hunt, uznawany za „króla polskiej blogosfery” opublikował niedawno interesujący wpis pt. 10 IRYTUJĄCYCH ZACHOWAŃ SPRZEDAWCÓW. Jason, czyli w rzeczywistości Tomasz… - choć tego się nie czepiam, bo chyba nikt nie wierzył, że i ja naprawdę jestem Gerardem. Prawda? ;) Więc niech będzie Jasonem, skoro chce… Przejdźmy do meritum!

Dawno nie przeczytałem niczego, co aż tak podniosłoby mi ciśnienie! Dlatego też pozwolę sobie na drobną polemikę… Punkt po punkcie.
Wcześniej zaznaczę tylko, iż tekst ten dedykuję nie tylko Jasonowi, ale też – a raczej przede wszystkim – tym, którzy się z nim zgadzają. Bo napisał to jeden facet, a w podobny sposób myśli jednocześnie milion innych, co napawa mnie przerażeniem!

Słowa wstępu

Tu o dziwo autor rzuca słowami, z którymi nie można się nie zgodzić. Przyznaje, że „sprzedawcy to często młodzi i wykształceni ludzie”. Jednocześnie niby zrzuca winę na dyrygujących nimi managerów, ale ostatecznie stwierdza, że to ich zachowanie go irytuje.
Co mam tu dodać? Niejednokrotnie pisałem, że pracownicy marketów czy call center to bardzo zdolni i wykształceni ludzie, którzy przegrali wyścig szczurów o wygodną posadkę w biurze. Myślicie, że ja w markecie nigdy nie robiłem? A mam skończone dwa fakultety ;)
Nie rozumiem tylko jednego. Skoro Jason wydaje się znać realia, to po co ta cała reszta? Czemu ci ludzie go irytują?! Okej… Popolemizujmy :)


Jason pisze: „Nie lubię, gdy sprzedawcy…”

1. „Pytają mnie o imię”

Jasonowi przeszkadza, że z jego imienia robią marketingową filozofię. Więc może niech on i wszyscy inni rozdrażnieni tym faktem zbuntują się przeciw współczesnemu światu lub zaczną żyć prawdziwym życiem?!
Jason pewnie nie chce, bo ma super pracę i dobrze mu w obecnym stanie. A reszta też woli burknąć na sprzedawcę, zamiast jawnie pogrozić zglobalizowanemu, kapitalistycznemu światu. Bo tak łatwiej – wyżyć się na marketingowym pionku, którego twarz masz przed sobą zmaterializowaną i która nic Ci nie może zrobić. Bo po co się wysilać i mozolnie szukać sposobu na dokopanie rzeczywistym sprawcom takiego stanu rzeczy?

2. „Chcą byś kupił więcej niż chcesz”

Jason twierdzi, że wie, po co przychodzi do sklepu i nie trzeba mu pomagać. To może on jednak woli „PRL-owską panią Krysię, robiącą łaskę, sprzedając cokolwiek”? Bo na wstępie stwierdził, że młodzi i zdolni takowe zastąpili. Spokojnie, są jeszcze tacy sprzedawcy. Kto napotkał mnie w sklepie, gdy jeszcze w nim pracowałem, mógł się o tym przekonać ;)
Ale
 są ludzie, którzy przychodzą i czekają, aż im się doradzi, a dodatkową propozycją czują się np. potraktowani jak majętni – ja np. tak mam.
Niemniej najważniejsze jest to, że LUDZIOM TYM KARZE SIĘ TAK ROBIĆ! Manager mówi „masz każdemu klientowi proponować hot-doga, bo jak nie to wylecisz”. Czasem też motywacja odbywa się na zasadzie premii, a na takim Orlenie nie zarabia się tyle, żeby móc nią pogardzić…
PRL-owska Pani Krysia... Ech, kiedyś to było!

3. „Zawsze wcisną zestaw powiększony”

I znowu Jason wie lepiej, co chce kupić… Chyba zaczynam zazdrościć mu ogarnięcia. Dużo się tu nie rozpiszę, bo większość jest jak powyżej. Sprzedawca musi zachowywać się jak marketingowiec, namawiać do dodatkowego zakupu, bo inaczej dostanie zjebkę od managera lub szefa. Czy Ty lubisz dostawać zjebki od przełożonego? No właśnie! Więc dlaczego chcesz, żeby inni je dostawali?

4. „Nie wiedzą co sprzedają”

Jason bierze tu pod lupę głównie sprzedawców odzieży, najczęściej w galeriach. Niby jak wysyła się CV do takich punktów, to wymagają obeznania w modzie… Ale jak sklep od pół roku szuka pracowników i są niedobory kadrowe, to w końcu przyjmują każdego, jak leci.
Wiadomo, że absolwenci dziennikarstwa, kulturoznawstwa, zarządzania i historii sztuki to sami wybitni znawcy mody i zapierdalają w galeriach nawet w weekendowe popołudnia z czystej pasji, co nie? Chyba że zrozumiemy słowo „pasja” jako męka. To wtedy na pewno :)

5. „Dowiozą. Na rowerze.”

Jasona irytuje, że dowóz zamówionego jedzenia trwa długo, bo odbywa się na rowerze. Ale mimo tego przyznaje, że lubi aplikację Uber Eats i jej używa. Więc skoro lubi, to chyba jednak aż tak mu to nie przeszkadza ;)
A Ciebie to też irytuje? To rusz tłustą dupę do restauracji i zjedz na miejscu albo idź do sklepu po produkty spożywcze i ugotuj sobie w domu sam!
Kiedy fast food nie ma w ofercie dostawy do domu i musicie iść, zjeść na miejscu...

6. „Może być bez 10 groszy?”

Ufff… Jasona jednak aż tak to nie drażni i stwierdza, że może. Mam nadzieję, że Ty też nie masz z tym problemu.
Raz stojąc za ladą w monopolu, musiałem wezwać ochronę, bo menel nie chciał wyjść bez grosika.
Ogólnie wiecie, że jest jeden zapis w polskim prawie, który mówi, że KLIENT ZOBOWIĄZANY JEST DO ZAPŁATY CENY, A JEDNOCZEŚNIE ŻADEN PRZEPIS NIE NAKŁADA NA SPRZEDAWCĘ OBOWIĄZKU POSIADANIA DROBNYCH DO WYDANIA RESZTY?
A jak się nie podoba, to kupuj przez Internet. I płać przelewem, żeby potem nie było cyrków przy odbiorze ;)

7. „Tu nie wolno zdjęć! Pan schowa ten telefon bo wezwę ochronę!”

Jason straszy rozporządzeniem UOKiK. Cóż powiedzieć… Jeśli właściciel sklepu Ci zabrania, to odgrażaj mu się dowoli. Jeśli robi to szary pracownik, któremu kazano zwracać na to uwagę… Postaw się w jego sytuacji mądralo! Jeśli będziesz się z nim wykłócał to albo jesteś gówniarzem, który nigdy nie pracował i wszystko przed Tobą ;) albo jesteś dorobkowiczem lub bananowcem… Cóż, niektórzy ludzie są tak biedni, że jedyne co mają to pieniądze. A to chyba najgorszy rodzaj biedy…

8. „100 zł. Ojej, nie ma drobnych?”

Jason narzeka po swojemu… Bla, bla, bla… A co ja na to? Patrz ponownie pkt. 6. Zwłaszcza ostatnie trzy zdania.
"Jakie to ciężkie... Za tego grosika, co mi nie wydali, mogliby chociaż dorzucić tragarza gratis!"

9. „Sprawdzają, czy falsyfikat”

Jason nie ma serca mówić tym patrzącym na banknot pod światło, że fałszerze już w poprzednim wieku nauczyli się robić fałszywki ze znakami wodnymi. Jak im tego nie mówi, to niech nie narzeka, że tego nie wiedzą… Logika :)
Poza tym, świętym prawem sprzedawcy (zwłaszcza samego właściciela) jest sprawdzić. Co, zabronisz mu? Powodzenia ;)
A propos kontroli, to myślę, że o wiele bardziej irytujące jest wyjmowanie wszystkiego z kieszeni na środku ulicy za to, że Twoja gęba nie podoba się „stróżowi prawa”. Ale cóż… Są ludzie i parapety ;)

10. „’Co podać?’ – kiedy dopiero wszedłeś i oglądasz towar”

Takie pytania są wyrażane z uprzejmości i świadczą o zainteresowaniu sprzedawcy klientem. Jeśli np. nazbyt długo krzątasz się po sklepie, to miłym gestem ze strony ekspedienta jest wyciągnięcie pomocnej ręki.
Kelnerzy z kolei robią tak, przechodząc koło Twojego stolika, bo szef mówi im, że to należy do ich obowiązków. Jak jesteś taki kozak, to następnym razem w restauracji, gdy kelner o to zapyta, poproś o przełożonego. A gdy ten przyjdzie, poinformuj go, że „nie jesteś niepełnosprawny i potrafisz samemu wyrazić dezaprobatę”.
Czego tu ku*wa chce... szanowny klient? :)

11. „Podają brudną ręką”

Pamiętacie tytuł artykułu Jasona? „10 irytujących zachowań…” :) To tak między nami humanistami ;)
Jason pisze, że nigdy nie kupi kebaba robionego dłonią bez foliowej rękawiczki. No dobra… Tu, podobnie jak na wstępie wyjątkowo muszę się zgodzić! Zwłaszcza jeśli sprzedawca jest troszkę za bardzo opalony ;)
No właśnie! Brak foliowej rękawiczki ludziom przeszkadza. Ale miliony imigrantów przywożących do Europy całą masę tropikalnych chorób, przeciwko którym nasze białe organizmy nie potrafią wytworzyć przeciwciał, to jakoś nie…

12. „Ale ja już nabiłam!”

Jason twierdzi, że wszystko, co zostało nabite, może zostać odbite. A ja myślę, że jeśli on – i każdy z nas – dostatecznie cierpliwie i uprzejmie wyjaśni to Pani/Panu przy kasie to korona z głowy mu nie zleci. Poza tym pamiętaj… Jak Ty masz zły dzień to, warczysz na każdego! Sprzedawca też ma prawo taki mieć ;)
Mogę pani... pomóc? No i weź tu pracuj!

Na koniec zaznaczę, że nie mam nic do Jasona. No może poza tym, że przez wybicie się i zarabianie na blogu zapomniał, że wielu innych zdolnych blogerów, dziennikarzy czy pisarzy to właśnie sprzedawcy. Nie każdy ma przywilej zarabiania na swojej pasji, a ludzie za coś żyć muszą. Ciekawe czy on postawiłby się managerowi i odmówił proponowania zestawu powiększonego lub perfekcyjnie znał asortyment odzieżówki, z uśmiechem wyjaśniając wszystko dzianym gościom, na popołudniowej zmianie w sobotę, gdyby sponsorzy nie płacili mu tyle za reklamy na jego stronie?

Ale niech będzie… Facet znalazł takie, nie inne zagadnienie i napisał o tym kilka słów. Miał do tego święte prawo! A ja miałem święte prawo to skomentować i pokusić się o polemikę, wynikającą z czystej różnicy zdań ;) Poczułem się nawet zobowiązany, jako były sprzedawca… Nie chcę robić tutaj żadnej spiny! Dołożyłem wszelkich starań, aby brzmieć tak dyplomatycznie, jak tylko umiem.

Natomiast Ty, drogi Czytelniku, jeśli podpisujesz się pod moimi słowami, to bardzo się cieszę. A jeśli bliższe jest Ci zdanie Jasona… Cóż, masz do tego prawo, ale wiedz, że świadczy to o dwóch rzeczach:

Po pierwsze zapewne jesteś dorobkowiczem, bananowcem lub ogólnikowo kimś, kto nigdy nie był w skórze sprzedawcy (budowlańcem, spawaczem…) i nie pojmuje, że ci ludzie też mają nad sobą szefów, którzy każą im robić pewne rzeczy… Tak jak policjantom, czy korpoludom każą ich przełożeni.

Po drugie – i tu super wiadomość – żyjesz w tzw. pierwszym świecie i masz typowe problemy nękające człowieka w owej rzeczywistości!
Dlatego dla kontrastu przedstawię Ci problemy trzeciego świata:






Ale Tobie trafił się nieuprzejmy sprzedawca, więc życie nagle stało się takie smutne…

P.S. Wpis Jasona zauważyłem przypadkiem. Na co dzień jego bloga nie czytuję. Zaznaczam raz jeszcze, że nie szukam żadnej spiny, a jedynie konstruktywnie krytykuję, bo mam do tego prawo! Nikomu też nie odmawiam wyrażenia własnego zdania ani w poniższych komentarzach, ani na fejsbuku. Niemniej, jeśli chcesz poznać jedną z moich największych inspiracji, spośród ludzi Internetu, zajrzyj na vlog Thulean Perspective.

ZOBACZ TEŻ:
i jeszcze raz... vlog Thulean Perspective - moja inspiracja :)

Komentarze

  1. Jeśli Autor tego wywodu spotkał się z takim chamstwem to nie dziwie się, ja też niektóre dewiacje miałem na ocznie okazje spotkaci.

    Jeśli banknot sprzedawca sprawdza to jedynie świadczy o nim że jest na tyle nie dorozwinięnty że banknot może sprawdzić palcem przez dotyk i nie wie jakie są tak naprawdę zabezpieczenia. Sprawdza znak wodny a wie jak wygląda? Może duży napis nominały? Albo godło polski? Kto wie jeśli tak robi? Równie dobrze może palcem przejechać po nominale który ma wypustki doklejone bardzo małe.

    Co do reszty to: kiedy oni jak nie mają wydać to jest dobrze a jak ty nie masz wielkie chalo. Kiedyś moja dziewczyna zauważyła że kierowca busa oszukuje nie wydając te kilka groszy na każdym bilecie. Te 20, 30 groszy. Kiedyś wybiorę się do niego z kupkom jednogroszówek i niech liczy 3 złote. Jak sprzedawca bedzie miał górę groszówek do przeliczenia od razu nauczy się liczyć i zacznie wydawać jak należy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzedawca po takich nauczkach raz dwa nauczy się. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Masz na myśli dewiacje klientów? Cóż, czasem bywają bardzo wymagający, wręcz liczą na to, że będzie się im usługiwać i kłaniać po pas. Dewiacje sprzedawców też się zdarzają, ale jakieś skrajnie chamskie zachowania zdarzają się serio rzadko. Gdy ja coś kupuję i słyszę ostry głos od razu mówię miłym tonem, uśmiecham się, a jak rozmawiam ze sprzedawczynią, to - bez względu na jej wiek - puszczam oczko i zazwyczaj ciśnienie opada. Może przed chwilą w sklepie był szef i zrobił pracownikowi zjebkę lub trzeba się było awanturować z nietrzeźwym, kupującym browarka? Wczoraj byłem świadkiem takiej sytuacji i za punkt honoru postawiłem sobie stanie w sklepie (już po zakupach) dopóki klient nie usłuchał ekspedientki i nie wyszedł, oddając jej grzecznie puszkę.

      Co do sprawdzania banknotu - baaardzo dawno nie miałem takiej sytuacji. Albo po prostu nie zwracam na to uwagi. Czujesz się traktowany jak fałszerz przy takiej sytuacji? Napisałem pod tym punktem co jest o wiele bardziej niemiłe i upokarzające. Jest tam link, kliknij ;) Poza tym ja też nie wiedziałem nic o umiejętności podrabiania znaków wodnych. Nie muszę wiedzieć wszystkiego. Ale nie przeszkadza mi takie zachowanie sprzedawcy... No ludzie!

      Jeśli chodzi o to wydawanie, to niestety jest fakt, że mamy takie a nie inne prawo. Sprzedawca nic nie musi, Ty masz kwotę zbliżoną lub równo do należności i tyle... Sam nieraz miewałem ten problem, ale cóż... Ani razu mi korona nie spadła nawet jak tych 30 groszy nie dostałem i nie irytowało mnie to. Na końcu z resztą pokazałem piękną galerię prawdziwych problemów, którymi naprawdę warto się przejąć, zamiast myśleć o irytującym sprzedawcy.

      A w ogóle też kiedyś myślałem tak jak ten cały Jason, dopóki nie dorosłem i nie ruszyłem 4 liter do pracy... Więc znasz moje zdanie na temat osób, które zgadzają się z tamtym panem. Jeden znajomy powiedział mi kiedyś, że tak jak była kiedyś i powinna być znowu obowiązkowa służba wojskowa, tak każdy powinien obowiązkowo przepracować kilka miesięcy na kasie w Tesco albo Biedrze żeby się nauczyć szacunku do szeregowych sprzedawców i ogółem czyjeś pracy.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi :) Polecam również inne wpisy, nawet te najstarsze. Niedługo z kategorii tych drażliwych tematów pojawią się sprawy dot. rasizmu, globalizacji i tradycyjnie naturalnego życia oraz służb mundurowych. A z luźniejszych... Nieeespodzianka :) Ale będą ciekawe, a nawet nieco wesołe ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Świetny wpis idealnie obrazujący polską rzeczywistość oraz przede wszystkim zasłużona krytyka Jasona :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal uważam, że niech sobie facet pisze co chce, bo ma do tego prawo. Ale jak pisze pierdoły i wymyśla dyrdymały, wynikające najwyraźniej z totalnej niewiedzy - w tym przypadku - na temat realiów pracy w handlu, to musi liczyć się z krytyką i responsami, takim jak ten. Bo ja mam takie samo prawo mieć swoje zdanie, jak i on.
      Z kolei o uchwyceniu polskiej rzeczywistości w tym wpisie nie myślałem - tak jakoś automatycznie wyszło. Ale jak inaczej miałem to zrobić, żeby uświadomić ludzi myślących tymi poronionymi torami, co i Jason?
      Dzięki, pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zapraszam w takim razie to zerknięcia na inne wpisy ;) Niedługo będzie sporo nowych, równie ciekawych.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Janson mega kontrowersyjny bywa. Pytanie po co to robi ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Ja też bywam kontrowersyjny. Ale nie po to żeby zaistnieć, ani po to żeby się pokazać aferami - ja po prostu mam takie przekonania, percepcję na rzeczywistość i do tego styl pisania. A Jason... Może chce się pokazać i chce żeby o nim mówiono. A może też ma swój sposób myślenia, którego nie boi się przekazywać. Choć ogłoszenie takich przekonań było ogromną głupotą z jego strony. Nie wiem jak z innymi kontrowersjami, bo - jak pisałem - na co dzień go nie czytuję i chyba nie zamierzam zacząć po przeczytaniu wpisu o sprzedawcach...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Sama pracowałam jako sprzedawca dość długo w galerii, też mam skończone dwa fakultety i wierz mi - znam to od podszewki. Klienci wyżywają się na młodych pracownikach, którzy muszę reprezentować ideę sklepu (to "wciskanie" jak to nazywają ludzie jest niczym innym jak shopping experience, właśnie tak to się nazywa), młody student chcąc pracować gdziekolwiek musi wybrać sklep lub knajpę, bo tylko tam dostanie elastyczny grafik i tylko tam pracodawca zgodzi się na odejście po kilku msc. Jeśli ktoś wypowiada się przez internet i mówi o tym w taki sposób jak Jason - to znaczy że nie zna realiów. Tak jak wspomniales, siedzi w wygodnej pracy i mało wie o tym co tu napisałeś....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa poparcia. Ja pracowałem w sklepie już po studiach i ten "elastyczny grafik" był mi bardzo nie na rękę, bo wszyscy domownicy u mnie robią normalnie pon-pt na 1 zmianę. Więc było to dla mnie mega niewygodne i niezręczne. Z tym, że w moim sklepie trafił się dość konserwatywny szef, który nie stawiał na młodych i dużą rotację, tylko chciał, żeby robić u niego jak w PRL-u "na zawsze", więc cieszę się, że szybko uciekłem. W moim rejonie problem z dobrą pracą jest ogromny, choć domyślam się, że nie jest to wcale żadna enklawa na mapie Polski pod tym kątem...
      Przyznam, że sam miałem podobne myślenie co Jason, jeszcze z 2-3 lata temu, dopóki nie zderzyłem się z rynkiem pracy. Ale na Bogów, jestem od gościa zapewne dużo młodszy! I tak samo jakoś zrozumiałbym taki tekst na blogu jakiegoś 18-latka, który za kilka lat sam by się przekonał, że napisał brednie. Ale nie takiemu dorobkowiczowi. Jakby mu ktoś kazał choćby miesiąc popracować w markecie albo odzieżówce to by pewnie nie wytrzymał psychicznie.
      Tak samo pamiętam jak niedawno byłem na stażu w biurze. Rewelacyjna atmosfera, praca marzeń, młody, zgrany team... Oczywiście fucha na 1 zmianę, pon-pt, luzy totalne, w piątek praca zdalna... I wszyscy psioczyli na zakaz handlu w niedzielę, nie rozumiejąc, po co to wchodzi. Ciekawe czy im by się chciało w niedzielę wstawać rano do roboty albo popołudniami dokładać towar na półki. Oczywiście po stażu mnie tam nie przyjęto, bo robota "tylko dla najlepszych" ;)
      Ludzie mówią o obowiązkowej służbie wojskowej... Sprawa sporna, zostawmy to... Ale ja mówię: obowiązkowe 3 miesiące na kasie w Tesco dla wszystkich! Z ewentualną możliwością wymiany na nocną promotorkę klubów ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Niby taki znany bloger, a nigdy o nim nie słyszałam. I dobrze, bo za cholerę nie zgadzam się z jego zdaniem, a z Twoim i owszem! Bardzo się cieszę, że postanowiłeś to skomentować! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo mi miło :) Cieszę się, że wciąż wielu ludzi potrafi jeszcze myśleć trzeźwo w obecnej, polskiej rzeczywistości. Też za bardzo Jasona nie znałem. Kiedy założyłem fanpage tego bloga na Facebooku zaczęły mi się pojawiać reklamy tego gościa mówiące coś w stylu "nauczę Cię blogować" xD Później gdzieś, na jakieś "eksperckiej" stronie o polskiej blogosferze wyczytałem, że Jason jest jej "królem". Ale jak pisałem, mam inne autorytety i ten gość wypisując takie bzdury, na pewno nim nie będzie. Wpis o sprzedawcach rzucił mi się gdzieś przypadkiem i skutecznie zniechęcił do ewentualnego śledzenia jego strony. Mam też nadzieję, że swoim wpisem zbyt wielkiej reklamy mu nie narobiłem...
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  8. Każdy niech mówi co chce, ale musi wiedzieć , że w wielu przypadkach może to być dość kontrowersyjne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy ktoś popierał niewolnictwo w XVII wieku, nie było w tym nic dziwnego. Dziś nazwać to kontrowersyjnym to mało. Ślub białej kobiety z czarnoskórym mężczyzną (i na odwrót) w latach 50 XX wieku w USA był kontrowersyjny. Dziś to norma. Przykładów jest nieskończenie wiele. Lepiej być kontrowersyjnym i mówić szczerze niż słodzić wszystkim dookoła dla pozoru. Jason wypowiedział się nie znając totalnie warunków polskiego rynku pracy (takie mam wrażenie) ale przynajmniej był szczery. Ja też byłem szczery w jego krytyce. Póki co nie ma żadnej wony i niech tak zostanie - wolność wypowiedzi ma "kontrowersje" w czterech literach ;)
      Pozdraiwam! :)

      Usuń
  9. Akurat praca w handlu tez mi obca nie jest.
    Pracuję prawie 10 lat. I ludzie są na prawdę różni. Koleżanki też. Nawet na wakacjach jak gdzieś jestem to mam czasem wrażenie, że ekspedientki stoją za ladą za karę. No cóż bywa.
    Co do grosików, to tam czasem zostawiam, bo wiem że róznie to jest. Ale wkurza mnie jak zostawiam np. w jakimś sklepie osiedlowym na wakacjach a potem mi tego grosza braknie to kobieta zza lady łypie na mnie groźnie i o mało nie pobije za tego magicznego grosza. Tragedia. No dajcie baby na luz.
    Dwa kasjerki nie mają łatwo to bo przecież góra lepiej wie co klient chce i trzeba wciskać. Tego też nie na widzę. I jak góry nie ma to nie stosuję. Bo po co mam komuś wciskać czekoladę z orzechami, jak się okazuje ze ma uczulenie, albo mleko jak ktoś musi mieć bez latkozy itd. dwa Klient chyba wie po co przyszedł i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że jak się da to nie ma co klienta na siłę drażnić rzeczami, które narzuca góra, gdy akurat nie ma wglądu w to co robimy ;) Niemniej rzadko się to udaje. Właśnie to częsty argument, że klient wie po co przyszedł. Ale nie zawsze tak jest, czasem oczekuje aż mu się coś poleci lub doradzi. W takich sytuacjach zawsze odpowiadam "dziękuję, nie trzeba" i nie odczuwam żadnej irytacji z tego tytułu ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Naprawdę ładne pupy są na zdjęciu :D Punkty są mi dobrze znane gdyż przez X lat byłam kierownikiem salonów np. z ciuchami i meblowego i jestem handlowcem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pupy dla atencji ;) Cieszę się, że ktoś w końcu rozumie ten punkt widzenia. Nie wiem skąd Jasonowi wzięło się na takie głupoty - pewnie nigdy nie pracował jak człowiek i się paniczyk wymądrza xD Dziękuję serdecznie, pozdrawiam! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Zawsze doceniam szczere komentarze. Jeśli masz kompletnie odmienne zdanie - pisz! Uwielbiam polemikę i kulturalną wymianę poglądów.

Jednak proszę, daruj sobie niezwiązane z treścią dwu-trzy wyrazowe papki w stylu "fajny wpis" czy "nie moja bajka". Nie czytałeś/aś - nie promuj się u mnie!

Możesz zostawić link do siebie na końcu wiadomości - z chęcią się odwdzięczę.